wtorek, 12 marca 2013

The black heart collapse


Nie wiem czy to przez tę pogodę, czy reakcja na moje nudne i zimne życie, ale dopadł mnie totalny Weltschmerz. Łzy na szczęście już nie napływają mi do oczu, teraz jestem na etapie. może nie melancholii, bo to za mało powiedziane, ale wszechogarniającej niemocy. Wiem, niektórzy mogą pomyśleć, że nie mam na co narzekać, że inni mają większe problemy, ale nie dbam o to. Dla każdego co innego jest istotne w życiu, każdy ma inne priorytety i nie nam oceniać czyjś problem za błahy, jeśli dla niego może to być istotna kwestia. Jednak ja jestem osobą, która lubi wybiegać w przyszłość i wiem (przypuszczam) jak moja sytuacja będzie wyglądać za kilka lat, w najlepszym wypadku zaszyję się w laboratorium, z brakiem jakiegokolwiek życia towarzyskiego, a tym bardziej przyjaciół.
Mówią mi: Musisz wyjść do ludzi, początkowo wpraszać się na różne spotkania ze znajomymi. Jednak ja nie chcę tak robić, chcę być czyimś wyborem zarówno jeżeli chodzi o sferę przyjaciół jak i miłosną. Ostatnio stwierdziłam, że nie potrzebuję chłopaka, potrzebuję osoby, która zawsze mnie wysłucha, nie będzie osądzać i zawsze mnie obroni w trakcie kłótni z osobą trzecią. Czy to tak wiele?

P.S. Jeśli macie jakieś pomysły na poprawę humoru, to proszę o nie w komentarzach





2 komentarze:

  1. Hejj bardzo przyjemny ten blog , a sama też robisz zdjęcia ;)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak robię, tylko niestety mój sprzęt pozostawia wiele do życzenia :)

      Usuń

Za każdy komentarz szczerze dziękuję :)